AktualnościPoradyPrawoZe Świata

Podsumowanie roku 2024 w branży BSP

Chyba po raz pierwszy od 10 lat tworzenia i redagowania treści na SwiatDronow.pl pokusiłem się o własne podsumowanie minionego roku w branży dronów. Oczywiście będzie to podsumowanie mocno subiektywne, bazujące głównie na moich odczuciach co do zmian zachodzących w branży, utrzymane w luźnej formie z racji panującego już świątecznego nastroju. Jeśli jesteś ciekaw – serdecznie zapraszam!

Prawo europejskie

Z początkiem roku 2024 dostaliśmy tzw. pełną kategorię otwartą, czyli drony starszej daty (tzw. „legacy drones”, czyli wprowadzone przed końcem 2023 r. na rynek i bez nadanej klasy) oraz drony własnej konstrukcji do użytku prywatnego dostały ograniczenie możliwości ich zastosowania: te lżejsze o wadze moniżej 250 g mogą latać w podkategorii A1, a te cięższe – już tylko w A3 (150 m od zabudowy, minimum 30 m od osób postronnych). Mam jednak wrażenie, że tę zmianę użytkownicy przeszli dość gładko. Z jednej strony rynek komercyjny nasycił się dronami z klasami C0-C1 (serie DJI Mini / DJI Air) czyli dronami do 250g/900 g, które dla większości są w zupełności wystarczające. Poza tym technologia pędzi naprzód i 5 lat w tej branży to praktycznie przepaść jeśli chodzi o jakość kamer (obiektywów, matryc) i oprogramowanie, które procesuje foto/wideo. Ciężko sobie zatem wyobrazić teraz użytkowników Phantomów, pierwszych Maviców Pro czy Sparków, ewentualnie można jeszcze spotkać posiadaczy serii DJI Air 2/2S – to ostatnie popularne modele wspomnianych „legacy drones”, które weszły na rynek bez klasy (Air 2S dostał klasę C1 już później, jeśli użytkownik o nią wystąpił). Z drugiej strony cała masa pilotów lata bez zwracania uwagi (tudzież bez świadomości) na to, że prawo się zmieniło. Powodów jest wiele, ale to nie będę się w nie zagłębiał. Ot – kategoria otwarta na zasadach przejściowych przeszła do swojej ostatecznej postaci, ale na nikim to specjalnie nie zrobiło wrażenia.

Zmiany zaszły również w kategorii szczególnej. Koniec możliwości składania oświadczeń do krajowych scenariuszy standardowych przez operatorów i rozpoczęcie (wraz z początkiem 2024 r.) dwuletniego „wygasania” zarówno oświadczeń operatorów jak i uprawnień do NSTS samych pilotów – to największa ze zmian. Ośrodki szkolenia dostały ciężki orzech do zgryzienia – czy dalej szkolić na co raz mniej potrzebne uprawnienia NSTS (nie można złożyć już oświadczenia, więc uprawnienie pilota jest przydatne jedynie wtedy, gdy może latać na cudzym oświadczeniu) czy przejść na szkolenia do STS, które również wystartowały z początkiem roku? Problem z tymi drugimi jest taki, że są droższe, wymagają inwestycji w specjalne (nietanie) drony klasy C5/C6, ale najważsze, że same STS są do niczego nie przydatne w naszych warunkach (powodzenia w zapewnieniu kontrolowanego obszaru naziemnego w mieście czy… gdziekolwiek). Pisałem o tym swego czasu w artykule z września 2023 r. pt. „Co nam serwuje EASA w STS-01?” i nic się nie zmieniło (podobnie jest w STS-02). Tym samym dronowa branża szkoleniowa odczuła tę zmianę dość boleśnie, a część ośrodków szkolących początek roku (a nawet i cały 2024) spędziła na realizacji szkoleń zakontraktowanych jeszcze w 2023 r. na NSTS tudzież dofinansowanych na te same krajowe scenariusze standardowe, które zasadniczo nowym pilotom do niczego się nie przydadzą (z wyjątkiem tych z oświadczeniem złożonym wcześniej).

Efekt powyższego jest widoczny gołym okiem: z danych otrzymanych z ULC wynika, że przez pierwsze pół roku (styczeń – czerwiec 2024) Urząd Lotnictwa Cywilnego zanotował przyrost o 1 (słownie „jedno”) nowe uprawnienie przyznane do STS-01 i tyle samo do STS-02. We wrześniu 2024 operatorów szkolących do STS-01 było 24, a do STS-02 – 11. Rynek szkoleń skórczył się drastycznie – wystarczy bowiem porównać te liczby do ilości operatorów szkolących do NSTS – jest ich niemal 240! Okazuje się, że pracy przy szkoleniach nie ma nawet dla tych 24/11, którzy zgłosili chęć szkoleń do STS, a niektóre ośrodki ratują się jeszcze kusząc pilotów uprawnieniami NSTS (z jednej strony szkoda kasy na te uprawnienia, a z drugiej – ciężko kogoś winić jeśli w grę wchodzi utrzymanie ośrodka szkolenia).

Zmieniając wątek: obowiązek stosowania DRI (Direct RemoteID, czyli bezpośredniej zdalnej identyfikacji), który zaczął obowiązywać w 2024 r. nie objął (decyzją ULC) latających w NSTS, a jedynie tych, którzy latają dronami z klasą, w której RID i tak jest wymogiem technicznym (plus latających na zezwoleniu ULC).

Jeśli chodzi o pozostałe zmiany prawne na poziomie europejskim to tyczą się one głównie BSP podlegających certyfikacji (przepisy dotyczące zdatności do lotu, certyfikacji w kategorii szczególnej oraz VTOL). Pojawiły się tym samym nowe rozporządzenia Komisji (UE) noszące numery 2024/1107 do 2024/1111, ale nie dotyczą one większości użytkowników dronów.

EASA publikuje dwie aktualizacje Easy Access Rules for UAS (ostatnia z lipca 2024), a ponieważ jest to niemal 500-stronicowy dokument wyjaśniający zawiłości prawne z rozporządzeń UE to zaryzykuję, że przyswoiło go może kilkanaście osób w naszym kraju (przy czym połowa z Departamentu BSP z ULC;) także nie jest to coś, na co warto poświęcach więcej uwagi. EASA dość mocno eksploatuje aktualnie tematy IAM (Innovative Air Mobility) oraz U-Space (w maju pojawiły się nawet osobne Easy Access Rules dla U-space), ale ponownie – ponieważ tematy te nie specjalnie interesują większość operatorów – pilotów z naszego rynku to przeszły w Polsce bez większego echa (podobnie jak wytyczne EASA do lotów nad drogami, autostradami i liniami kolejowymi choć te akurat większości mogą dotyczyć ;).

Dodatkowo napomknę tylko, że 13 maja 2024 r. podczas sesji plenarnej organizacji JARUS odbyło się głosowanie za formalną publikacją zaktualizowanej metody oceny ryzyka SORA w wersji 2.5, ale nie jest to jednoznaczne z wprowadzeniem jej do użytku, a więc dalej mamy formalnie obowiązującą SORA 2.0.

Prawo polskie

Jeśli chodzi o polskie prawo dronowe – w maju ULC ogłosił kolejną aktualizację Wytycznych Prezesa ULC dotyczących zasad wykonywania lotów oraz stref geograficznych, ale nie było w nich znaczących zmian względem roku ubiegłego. Poza pomniejszymi odstępstwami dla lotów w kategorii szczególnej ogłoszonymi przez ULC nic specjalnego się nie działo, aż do momentu, gdy nowy koalicyjny rząd wrócił do procedowania projektu nowelizacji ustawy Prawo Lotnicze i innych ustaw. Ponieważ poprzedni rząd stwierdził, że nie ma sensu konsultować projektu z branżą BSP (bo wydłuży to przeprowadzanie nowelizacji, która trwa od… 2019 roku) to nowy rząd przeszedł nad tym to porządku dziennego i wziął na wasztat poprzedni projekt wprowadzając kolejne modyfikacje. Ponieważ procedowanie zmiany ustawy Prawo Lotnicze trwa już 5 rok, to użytkownikom dronów umknęło kilka istotnych faktów, które znalazły się w ustawie. Dwa najbardziej kontrowersyjne, czyli: nadanie uprawnień do kontrolowania pilotów BSP wielu różnym przypadkowym służbom włączając w to możliwość zestrzelenia drona i zrzucenia odpowiedzialności za szkody na samego operatora/pilota BSP oraz drakońskie kary finansowe nadawane w drodze decyzji administracyjnej i niewspółmierne do konsekwencji samych naruszeń wzburzyły środowisko pilotów i operatorów dopiero całkiem niedawno. Ostatecznie nie ma to większego znaczenia, bo nikt z obecnie rządzących nie zamierzał tego tematu konsultować ze środowiskiem ani przedstawicielami branży mimo podejmowanych prób choćby przez Polską Izbę Systemów Bezzałogowych. W związku z tym podkomisja sejmowa ogłosiła wielki sukces i na sejmowym sprawozdaniu z prac komisji (niemal) wszystkie partie przyklasnęły zaproponowanym zmianom wierząć ślepo w powtarzaną nieprawdziwą tezę, że to „dla bezpieczeństwa wszystkich i dla dobra samej branży bezzałogowej, która potrzebuje tych zmian by się rozwijać”. Można to akurat obejrzeć na wideo (od 1:25:30):

Dnia 20 grudnia Sejm ostatecznie przegłosował nowelizację ustawy większością głosów. Została skierowana na głosowanie do senatu.

Technologia

Zaskoczenia nie ma: DJI bez zmian wciąż jest liderem rynku dronów komercyjnych, dystansuje się od niezbyt silnej konkurencji (zwykle chińskiej) i raczej nic w tej kwestii się prędko nie zmieni. Jedynie w USA chiński producent ma co raz mocniej pod górkę, bo sami Amerykanie nie chcą chińskich dronów na swoim rynku (klik i klik). W Europie jest w tej kwestii stabilnie, tutaj drony DJI mają pełną swobodę działania nie tylko na rynku cywilnym, ale też jeśli chodzi o loty służby, choć w grudniu pojawiły się dość szeroko komentowane w sieci artykuły o możliwej szkodliwości bezgranicznego zaufania do chińskiej technologii dronowej (klik i klik). Na ten moment problem jednak wydaje się nie mieć rozwiązania, bo nikt nie zna odpowiedzi na zasadnicze pytanie: skoro nie DJI to co zamiast? Chińskie drony są tanie, produkowane masowo, proste w obsłudze i dostępne od ręki niemal w dowolnej ilości, co więcej – sami piloci lubią nimi latać, bo je dobrze znają. Lata zaniedbań w rozwijaniu rodzimej technologii niestety teraz daje o sobie znać, pozbawiliśmy się alternatyw na własne życzenie i prędko nic tej kwestii nie zmieni.

Żeby rzucić choć kilkoma konkretami to w mijającym roku DJI pokazał (kolejność niechronologiczna) DJI Neo, DJI Air 3S, DJI Avata 2, DJI Mini 4K, DJI Dock 2 z nowym dronem DJI M3D/DT, DJI FlyCart 30, DJI Agras T50, T60, T70, T100 i… mogłem o czymś zapomnieć, ale jakie to ma znaczenie? DJI jest potentatem, który w ciągu roku premierowo pokazuje kilkanaście swoich dronów, a prócz tego całą masę innej technologii (kamery, mikrofony, gimbale itd.), a jeszcze nie powiedział ostatniego słowa (DJI Flip już niedługo;). Niestety próżno szukać wielkich premier na skalę światową innych producentów, nawet tych chińskich jak Autel, Yuneec itp. Czy jest jeszcze jakaś szansa na zmniejszenie tego monopolu w najbliższych latach?

Technologia to nie tylko same drony, ale również software, a tutaj szczególnie dużo się działo na naszym krajowym rynku. PAŻP może spokojnie zaliczyć ten rok do udanych – wdrożono całkiem nowy Krajowy System Informacji Dronowej (KSID, dostępny na drony.gov.pl), który do końca 2024 już całkiem zastąpi ulc’owski system rejestracji i szkoleń (drony.ulc.gov.pl – dostępny do odczytu do 31.12.2024 r.). W ramach KSID wdrożono w 2024 wiele nowych modułów (rejestracje, szkolenia, zgłaszanie misji, e-SORA i więcej), które w końcu są w jednym centralnym miejscu, choć ostatkiem sił funkcjonuje jeszcze PansaUTM ;). Druga duża (a może nawet jeszcze większa od KSID) zmiana to wdrożenie aplikacji DroneTower do zgłaszania lotów – to również zasługa PAŻP, choć początku funkcjonowania niestety był „trudne” (zaraz po premierze DroneTower apka przestała działać po rzekomym ataku hakerskim). Agencja nie spoczęła jednak na KSID i DroneTower, dorzuciła jeszcze CoTuLata.pl w formie serwisu www i aplikacji (przynajmniej na Androidy). Narzędzie dla osób lubujących się w sprawdzaniu poprawności zgłoszeń lotów innych pilotów dronów również lekko odbiło się PAŻP czkawką z racji braku zapewnienia procedur koordynacji zgłoszeń pomiędzy CoTuLata a dyspozytorami numeru 112 (klik), ale nie zmienia to faktu, że narzędzie miało swoją premierę, w pewnym sensie „działa” i każdy może z niego skorzystać na swój preferowany sposób ;). Wielkim krokiem w stronę U-Space miało być również wdrożenie zarządzania ruchem BSP na dużą skalę w trzech wyznaczonych obszarach w Polsce (w ramach DTM Autonomia „Trzy obszary”) w wybranych obszarach gmin: Nadarzyn i Lesznowola; Lublin i Jastków; Gliwice, Pilchowice i Sośnicowice (GZM). Jak się okazuje nie ma specjalnie chętnych firm do latania dronami akurat tam gdzie Agencja by chciała. Warto wziąć to pod uwagę przy kolejnym planowanym przez PAŻP projekcie stworzenia centrów kompetencyjnych i kolejnych obszarach noszących znamiona U-space.

Wydarzenia

W tej kategorii czuję „posuchę” w kontekście mijającego roku. Zaczęło się całkiem nieźle od Instytutu Lotnictwa, który wraz z Fundacją Instytut Micromacro najpierw zorganizował serię seminariów on-line dając podwaliny pod stworzenie foresightów (prognoz) dla poszczególnych gałęzi rynku dronów na najbliższe 15 lat. Wszystko zostało uwieńczone dużą (chyba największą jak do tej pory) naukową konferencją dronową w siedzibie Łukasiewicz ILOT – Droniada Future Forum, niedługo po niej odbyła się również „tradycyjna” Droniada również pod patronatem ILOT’u, jak co roku zorganizowana przez Sławka Kosielińskiego i jego fundację Instytut Mikromakro.

Drugie warte zapamiętania wydarzenie to MSPO 2024, czyli kolejna edycja Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego, która zgromadziła rekordową ilość przeróżnych bezzałogowców: od latających, poprzez jeżdżące, kroczące a także pływające „drony” oraz systemy do ich zwalczania. Opracowałem dość obszerną foto-relację na ten temat więc zapraszam.

Ostatnie tegoroczne wydarzenie warte uwagi, które tradycyjnie od lat odbywa się na jesieni to toruński DroneTech World Meeting 2024 – konferencja połączona z expo, licznymi prezentacjami, giełdą kooperacyjną a nawet wyścigami dronów. DroneTech w tym roku musiałem odpuścić, a w 2025 impreza będzie mieć swój 10. jubileusz i mam nadzieję, że organizatorzy uczczą tę okazję w odpowiedni sposób ;).

Wojsko

W kwestiach dronów w wojsku (szczególnie polskim) rok 2024 był bardzo intensywny. Niestety konflikt na Ukrainie nie zakończył się, a kolejny trzeci już rok trwającej wojny potwierdził wagę BSP na polu walki.

W maju zrealizowano ostatnią dostawę (czwarty zestaw) dronów Bayraktar TB2 do Wojska Polskiego podpisaną w 2021 r. po wybuchu wojny na Ukrainie. Z końcem tego samego miesiąca wicepremier i szef MON – Władysław Kosiniak-Kamysz – zapowiedział powołanie „wojsk dronowych” – powietrznych, naziemnych, nawodnych i podwodnych. Następnie w listopadzie Kosiniak-Kamysz obwieścił powstanie od 1.01.2025 r. Inspektoratu Wojsk Dronowych oraz centrum obsługi statków bezzałogowych. W tym samym czasie MON podpisał umowę na dostawy kolejnych 13 zestawów BSP FlyEye do końca 2024 r., a to wciąż nie wszystko! Z początkiem grudnia MON zapowiedział zakup dużych dronów MQ-9B SkyGuardian od Amerykanów – mają one zastąpić służące już od dawna w bazie w Mirosławcu drony MQ-9A Reaper. Tworzenie wojsk dronowych w MON idzie zatem pełną parą: mamy polskie FlyEye i WARMATE, tureckie Bayraktary TB2 oraz amerykańskie MQ-9 (teraz Reapery, kiedyś SkyGuardiany) oraz trochę starszego sprzętu. Pytanie czy to nam wystarczy w razie „W”?

Na początku grudnia ukraiński MON publikuje informacje o tym, że w pierwsze 11 miesięcy 2024 roku przekazało ukraińskiej armii 1,2 mln różnego typu dronów. Około 1,1 mln stanowiły drony FPV kamikadze. Niestety niesłyszałem o planach polskiego MON o zakupach takich dronów, bo – powód jak się okazuje jest całkiem prosty – to jest „modelarstwo garażowe” niegodne profesjonalnej armii (polskiej). Tak więc MON wie swoje, a żółnierze swoje, bo wolą kupić takie drony za własne pieniądze, niż ich nie mieć (link powyżej na potwierdzenie).

Wrócę jeszcze na chwilę do informacji z ukraińskiego MON – wśród otrzymanych bezzałogowców prócz 1,1 mln dronów FPV jednorazowego użytku znalazło się m.in.:

  • 40 tys. wielowirnikowców rozpoznawczych, w tym 12 tys. wyposażonych w kamerę termowizyjną
  • 5 tys. dronów rozpoznawczych typu Shark, GOR i Furia
  • ponad 6 tys. sztuk dronów uderzeniowych dalekiego zasięgu m.in. AN-196, Lyuty i inne
  • 2 tys. wielowirnikowców szturmowych typu Wampir (nazywane również Baba Jaga), Nemesis oraz Bat
  • 5 tys. dronów FPV wielokrotnego użytku.

Dodatkowo tamtejszy MON informuje, że w samym 2024 roku przekazał na rozwój technologii dronowych i zwiększenie ich produkcji około 50 mld hrywien (4,9 mld złotych) z czego 20 mld hrywien (1,95 mld złotych) przeznaczono na rozwój bezzałogowców uderzeniowych dalekiego zasięgu (źródło).

Podsumowując: polski MON buduje wojsko dronowe, ale o zupełnie innych możliwościach i charakterze niż to, które walczy obecnie po stronie Ukrainy przeciwko Rosji. Może jest w tym jakiś głębszy sens (wierzę, że tak jest), ale nie mogę jakoś przejść obojętnie obok takich lekceważących stwierdzeń, że polska armia zawodowa „jest niegodna garażowych dronów FPV” gdy sami żołnierze robią sobie takie drony płacąc za ich podzespoły z własnych pieniędzy. Póki co przemawia jeszcze do mnie powtarzane przez polskich generałów stwierdzenie, że „powinniśmy się szykować na wojnę przyszłości, a nie tą, którą widzimy teraz na Ukrainie”. Z tyłu głowy kołacze mi się jednak pytanie: a co jeśli wojna przyszłaby szybciej? Za rok, za trzy lata? Czy te kilka tysięcy różnych dronów, które mamy (nie FPV, nawet nie wielowirnikowce – wiekszość to drony obserwacyjne – płatowce, przy czym jedynie WARMATE mają charakter stricte uderzeniowy) wystarczy chociaż na miesiąc wojny?

Chyba nikt nie spodziewał się przed 2021 r., że w współczesna wojna w centrum Europy może polegać na obrzucaniu się żołnierzy granatami w okopach tudzież zrzucaniu ich na głowy przeciwnika z popularnych Mavic’ów. Przytoczona powyżej informacja o 1,2 mln dronów w 2024 r. dla ukraińskiej armii z czego 1,1 mln to drony FPV pokazuje jednoznacznie jak wygląda m/w od 2 lat pole walki za naszą wschodnią granicą. Pytanie zatem brzmi: na ile przydadzą się żołnierzowi na pierwszej linii frontu zakupione Bayraktary, SkyGuardiany czy FlyEye? Oczywiście generalnie się przydadzą do monitorowania sytuacji z powietrza i kierowania ogniem – to nie ulega wątpliwościom (o ile w ogóle będą mogły operować w warunkach wojny i przy działaniu OPL przeciwnika). Pytanie czy będą w stanie choć trochę zastąpić braki dronów FPV, które w bliskiej odległości rażą piechotę, wozy transportowe, bojowe, a nawet czołgi i śmigłowce, w dodatku są warte ułamek jeśli nie promil ich ceny. Ich wskuteczność wprawdzie jest szacowana na jakieś 3-4%, ale wciąż – przy cenie ($500/dron), łatwości i szybkości produkcji tej „garażowej manufaktury”, a co za tym idzie ogromnej ilości możliwej do wyprodukowania – aż dziwne, że nie chcemy z tego skorzystać (tzn. żołnierze chcą, sami je robią lub korzystają z pomocy fundacji Żelazny, gorzej jest z generałami na samej górze). Oby nasza piechota nie znalazła się nigdy w sytuacji w jakiej znaleźli się żołnierze północnokoreańscy na ukraińskim froncie, którzy byli mocno zaskoczeni dronami FPV i granatami upuszczanymi precyzyjnie na ich głowy („Nie są gotowi na drony” – artykuł na Onet.pl).

Incydenty

W porównaniu do 2023 r. gdy mieliśmy dwa „poważne incydenty” – jeden z Warszawie (klik) i jeden w pobliżu Katowic-Pyrzowic (sprawców nie wykryto, ale szum był na całą Polskę, ciekawe kto na tym ostatecznie zarobił? ;), rok 2024 nie przyniósł żadnych głośnych incydentów z udziałem dronów.

Warto jednak wspomnieć o sytuacjach, które nie były wywołane przez drony, ale mogły mieć na nie negatywny wpływ – chodzi o notoryczne zakłócanie sygnału GPS, które jest uskuteczniane przez Rosjan przy użyciu urządzeń zamontowanych w Obwodzie królewieckim (dawniej: kaliningradzkim). Na zakłócanie nawigacji satelitarnej narzekali przede wszystkim piloci załogowi, ale wielu pilotów dronów z północy Polski również skarżyło się na problemy z GPS w lotach BSP, które mogły zwyczajnie „oberwać rykoszetem”.

Podsumowując…

Moim zdaniem Europa będzie próbowała nadążać za tym, co dzieje się w USA czy w Chinach, ale niestety do „dogonienia” tych rynków nigdy nie dojdzie.

W USA dostawy dronami na potrzeby Amazona, Walmartu czy szpitali rozwijają się szybko, bo tamtejszy FAA (urząd lotnictwa cywilnego) bardzo blisko współpracuje z firmami prywatnymi stwarzając im sprzyjające warunki organizacyjno-legislacyjne. W Europie firma Manna lata na obrzeżach Dublina z kawą, kanapkami i książkami… i to na ten moment szczyt naszych europejskich możliwości. Jedyna polska firma, która prowadziła dostawy próbek krwi i materiałów medycznych do badań na odległości przekraczające 60 km i to z centrum Warszawy niestety nie dostała nowych zezwoleń i woli dobijać targu w Afryce, gdzie prawo jest wciąż bardzo liberalne, rynek niezagospodarowany, a potrzeby olbrzymie. Chińczycy muszą mieć z nas niezły ubaw, bo tam prawo się liberalizuje a drony transportowe skaluje wzwyż tak, by faktycznie służyły do czegoś więcej niż transport ciepłej kawy czy kanapek, które w większości nawet niewielkich miast w Polsce można dostać robiąc sobie maks. 5 minutowy spacer do Żabki…

Skoro wróciliśmy już do tematu Chin – tamtejsze technologie bezzałogowe rozwijają się tak szybko, że Europa nie ma żadnych szans nadążyć nawet z wdrażaniem tamtejszych dronów do użytku na starym kontynencie. Zanim w Polsce udało się przeprocedować zgodnie z prawem loty DJI Dock to producent zasadniczo wycofał się z jego dalszej dystrybucji na rzecz DJI Dock 2, a za moment i on doczeka się następcy. Ile takich stacji dokujących zamontowano w Polsce? Zapewne kilka, może kilkanaście sztuk. Chiński producent bardzo mocno wchodzi w rynek ogromnych dronów takich jak DJI FlyCart 30 (MTOM prawie 100 kg), ale te nie mają szans latać komercyjnie i na szeroką skalę w Polsce więc pozostaje im latanie… np. w Tatrzańskim Parku Narodowym w zamkniętej strefie (przynajmniej TOPR skorzysta) tudzież w Beskidzie Śląskim. W między czasie DJI zasypuje rynek kolejnymi modelami dużych dronów rolniczych Agras (wspomniane T50, T60, T70, T100), których zasadniczo nie ma jak powszechnie stosować (przekraczając wagę 25 kg do ich użytkowania potrzebne są czasowe zezwolenia od ULC po uprzednim przeprowadzeniu analizy ryzyka – ze świecą szukać rolników, którzy będą się tym chcieli zajmować).

Z jakiegoś powodu Unia Europejska traktuje siebie jak „pępek Świata” a branża czy biznes bardzo szybko weryfikuje ten pogląd. Szczęśliwie (dla nas) DJI ma problemy z rynkiem USA i nie może odpuścić sobie starego kontynentu, ale wyobraźcie sobie, że nagle to robi… jesteście w stanie z pamięci podać po jednym modelu dronów klas od C0 do C6, które nie są DJI? Bez tego producenta nie byłoby w zasadzie czym latać ani w kategorii otwartej ani szczególnej w STS. Mamy zatem europejskie prawo stworzone pod chińskie drony. W dodatku dalej zacieśniamy sobie „pętle na szyi” projektem noweli ustawy Prawo Lotnicze i innych ustaw, który przedświatecznym rzutem na taśmę został przegłosowany w Sejmie (20.12.2024), a więc prawdopodobnie wejdzie w życie z początkiem 2025.

Rok 2025 z pewnością będzie rokiem pełnym wyzwań, szczególnie dla polskich firm. Trzeba pamiętać, że tam gdzie kończą się jedne możliwości, otwierają się inne i trzeba szukać swoich okazji (może wejść w branżę antydronową?;). Zwykli użytkownicy dronów będą nimi latać tak czy inaczej, ze świadomością naruszania przepisów lub bez niej, bo skuteczność egzekwowania kar przewidzianych ustawą nagle magicznie nie wzrośnie. Wprawdzie grono służb z przyzwoleniem na sprawdzanie poprawności lotu drona bardzo się rozszerzy, ale zarazem mają one nikłą wiedzę na temat prawa lotniczego dla dronów i nie przewiduję, by chcieli sobie dokładać nowych obowiązków do swojej pracy.

Tym jakże pozytywnym akcetem zakończę to przydługie podsumowanie ;). Niech przyszły rok mimo wielu obaw związanych z nadchodzącymi zmianami będzie dla branży jeszcze bardziej pomyślny. Spokojnych Świat i pomyślności w 2025!

PS. Jeśli chcielibyście otrzymać kompleksowe podsumowanie zmian w prawie dronowym, które zaszły w 2023/2024 r. (PDF, 40 stron druku) to wystarczy postawić mi wirtualną kawę (przycisk poniżej) a w komentarzu do wpłaty dopisać coś na kształt: „poproszę podsumowanie zmian prawnych” – prześlę je osobiście na maila ;).


Jeśli treść powyższego artykułu była dla Ciebie przydatna lub ciekawa możesz postawić mi kawę, którą uwielbiam i motywuje do dalszego pisania ;)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Poprzedni

Serwis drony.ulc.gov.pl będzie dostępny tylko do końca 2024

Następny

This is the most recent story.

Brak komentarzy

Skomentuj artykuł

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *