Film z niebezpiecznym upadkiem drona obiegł świat…
„Dron o mało nie trafił narciarza w czasie mistrzostw”, „Dron roztrzaskał się tuż za plecami Marcela Hirschera”, „Szok po wypadku drona na stoku”, „Telewizyjny dron runął na stok podczas zawodów”. To tylko niektóre nagłówki polskich portali informacyjnych, które pojawiły się w internecie chwilę po tym, jak dron filmujący zawody w slalomie narciarskim z dużym impetem uderzył w ziemię tuż obok czterokrotnego zdobywcy Pucharu Świata – Marcela Hirschera. Ostatecznie cała sytuacja doprowadziła do tego, że federacja narciarska FIS – organizator zawodów dzień później zabronił używania bezzałogowców do filmowania zawodów. Co z tego wynika dla nas – operatorów dronów?
Po pierwsze główne media informacyjne piszą i będą pisać o dronach wtedy, gdy powodują one sytuacje niebezpieczne. Od ciekawostek z branży, nowych zastosowań dronów czy wszelkich innych osiągnięć w tej dziedzinie są takie miejsca jak ten blog, natomiast wszystko, co wywołuje sensację z udziałem dronów niestety będzie rozdmuchane w głównych mediach. Mieliśmy już przykład „z naszego podwórka” gdy dron latał w pobliżu warszawskiego Okęcia o czym poinformowała zaniepokojona załoga samolotu niemieckich linii Lufthansa, który podchodził tam do lądowania. Na reakcję mediów nie trzeba było czekać, a temat nie schodził z anteny i nagłówków gazet przynajmniej przez dobę. Teraz obecna sytuacja – gdy upadek drona został sfilmowany i każdy sam może ocenić do czego mógłby doprowadzić upadek sprzętu z takim impetem, gdyby trafił narciarza.
Niestety tego typu przypadki będą szkodzić całej branży a przede wszystkim środowisku operatorów dronów, będą przynosić kolejne ograniczenia i zakazy ze strony organizatorów, aż w końcu mogą doprowadzić do poważniejszych skutków, które znajdą odwzorowanie w prawie lotniczym. Zakazanie używania dronów przez FIS może być impulsem dla kolejnych organizatorów imprez sportowych, rozrywkowych, kulturalnych. Nie ma co liczyć, że będą to decyzje przemyślane i podparte logicznymi argumentami. Priorytetem będzie bezpieczeństwo i ono przesądzi o używaniu dronów na takich imprezach.
Kto jest winien tej sytuacji?
Niestety przede wszystkim to głupota lub niewiedza samych operatorów. Gdyby każdy przestrzegał prawa i co ważniejsze kierował się zwykłym rozsądkiem to nie doszło by, ani do jednej ani do drugiej sytuacji z udziałem dronów. W pierwszej – mowa o lotach w pobliżu lotnisk komunikacyjnych – zabrakło i wiedzy i wyobraźni operatora, który mógł doprowadzić do prawdziwej katastrofy w powietrzu. W drugiej – tej świeżej podczas slalomu narciarskiego moim zdaniem to była zwykła brawura. Każdy, kto lata dostatecznie długo i ma choć odrobinę wyobraźni (a zakładam, że operator drona ze stacji telewizyjnej raczej ma już jakieś doświadczenie) wie, że sprzęt może zawieść zawsze, niezależnie od nas, w końcu to tylko elektronika i jak widać nie ma znaczenia czy dron ma 4 silniki czy 8 (ten, który się rozbił był octocopterem, czyli miał osiem silników/śmigieł). W przypadku gdy zawodzi np. zasilanie – każdy dron spadnie jak kamień, a przy takiej masie konstrukcji (ok. 10 kg) skutki bezpośredniego uderzenia są do przewidzenia. Gdyby operator latał w większej odległości od toru, zamiast wisieć bezpośrednio nad zawodnikami – nawet gdyby konstrukcja spadła, ten moment pozostałby niezauważony, telewizje by nic nie zarejestrowały, a co ważniejsze – nie byłoby żadnego zagrożenia. Pilota zgubiła brawura, zbytnia pewność siebie i możliwości sprzętu, a może… zwykła niewiedza? Raczej się tego nie dowiemy, ale nie ma to już większego znaczenia. Fakt jest taki, że film z upadkiem drona obiegł cały świat, a opinia publiczna z każdym takim przypadkiem wyrabia sobie co raz gorsze zdanie o cywilnych dronach.
Jeśli treść powyższego artykułu była dla Ciebie przydatna lub ciekawa możesz postawić mi kawę, którą uwielbiam i motywuje do dalszego pisania ;)
Brak komentarzy