Wielkie wyścigi za… duże pieniądze
Wyścigi dronów to niezwykle młoda i wciąż niszowa dyscyplina sportowa (tak wiem, niektórzy oburzą się, że nazywam to „dyscypliną sportową”). Czy za sprawą dużych pieniędzy i naprawdę widowiskowych imprez, które szykują się w 2016 roku, wyścigi dronów mają szansę pójść w ślady e-sportu?
Drone Racing League, czyli liga dronów wyścigowych, która została powołana jako startup w Stanach zjednoczonych, pozyskała na swój rozruch aż 8 mln dolarów od inwestorów. Wśród których jest m.in. Stephen Ross – właściciel klubu football’u amerykańskiego Miami Dolphins oraz Matt Bellamy – frontman zespołu Muse (którego nota bene ostatnia płyta nosi tytuł „Drones”). Z kolei Drone World – cykl międzynarodowych wydarzeń noszących podtytuł „2016 World Drone Racing Championships” ma łączną pulę nagród finansowych oraz rzeczowych wynoszącą $200,000. Eliminacje organizowane są już teraz w 30 krajach na całym świecie. Najlepsi z całego świata spotkają sie w wielkim finale 20 października tego roku w Kualoa Ranch na Hawajach. No i nie można zapomnieć o World Drone Prix – kolejnych mistrzostw świata w wyścigach dronów, które będą rozgrywane w Dubaju. Suma nagród to bagatela $1,000,000 a sponsorem są tamtejsi szejkowie, którzy szczególnie upodobali sobie tę dyscyplinę.
Skąd się bierze rosnąca popularność tego sportu i czemu inwestorzy chcą dawać na niego tak duże pieniądze?
Po pierwsze ogólna popularność dronów i spadające koszty ich zakupu sprzyjają rozwojowi całej branży. Drony wyścigowe nie należą do najdroższych (przynajmniej w wersjach umożliwiających ćwiczenie lotów FPV) – w porównaniu do kosztownych konstrukcji dronów do filmowania jest to raczej ułamek ich ceny. Coraz więcej dzieci w wieku około 13-14 lat (o przepraszam, już nastolatków;) zaczyna interesować się tym sportem. Loty są dość trudne i wymagają wielu godzin ćwiczeń, bo maszyny do nich używane są szybkie, zwinne i nie używają stabilizacji barometrycznej ani GPS’owej. Całość dostarcza niemałych wrażeń, a zdobycie umiejętności w miarę płynnego i szybkiego latania sprawia wiele radości. Na tym etapie wielu pilotów FPV zaczyna filmować z pokładu drona swoje dokonania i wrzuca jej do sieci…
I tutaj dochodzi drugi czynnik wpływający na wzrost popularności wyścigów dronów. Ilość materiałów wideo z każdego pokazu, treningu czy zwyczajnego rekreacyjnego latania dronami wyścigowymi rośnie w sieci lawinowo. Fani tego sportu rozsyłają je między sobą i dzielą się nimi w mediach społecznościowych „wciągając” w ten nałóg kolejnych adeptów latania.
Trzeci powód rosnącego zainteresowania dronami wyścigowymi to nuda i monotonia latania popularnymi Phantomami (DJI Phantom) czy też dużo większymi wielowirnikowcami, które służą głównie do filmowania. Większość osób, które styka się po raz pierwszy z tematem dronów, w kolejnym kroku trafia własnie na tego rodzaju konstrukcje latające – z wysokiej jakości kamerą 4K na pokładzie i pełną stabilizacją. Po zakupie jest wiele ekscytacji spowodowanych możliwościami sprzętowymi oraz jakością nagrań. Szybko jednak okazuje się, że stabilny lot i robienie zdjęć lub filmowanie po raz setny danego miejsca (gdy w internecie jest już masa nagrań dokładnie tego samego terenu widzianego „okiem drona”) zaczyna nużyć i nudzić. Jeszcze zaledwie 2-3 lata temu każdy materiał wideo z powietrza nagrany dronem robił wrażenie. Osobiście teraz nawet filmy 4K z najładniejszych miejsc w Polsce przewijam po obejrzeniu 30 sekund… po prostu nie robią już takiego wrażenia. To pewnego rodzaju znudzenie sprawia, że entuzjaści dronów ogólnie zaczynają szukać czegoś, co znów podniesie im poziom adrenaliny. W ten sposób wielu „zwykłych droniarzy” przerzuca swoje zainteresowanie na wyścigi dronów.
W Polsce popularność „racing drones” nie jest duża, ale obecny rok może to zmienić. Na świecie od początku stycznia odbyło się już kilka znaczących imprez, z których chyba największą uwagę fanów zwróciły wyścigi w Las Vegas pod nazwą Extreme Drone Circuit (XDC_2). Już gołym okiem widać, że nie są to amatorsko organizowane zawody:
Czy wyścigi dronów staną się w krótkim czasie maszynką do robienia pieniędzy? Tego nie wiadomo, ale sądząc po popularności e-sportu – jest to bardzo możliwe. Jeszcze do niedawna granie w gry komputerowe było jedynie rozrywką dla samych graczy. Teraz miliony ludzi na całym świecie czerpią przyjemność z… oglądania innych podczas gry – najczęściej przez Internet. Jak duża to jest skala niech świadczy cena startup’u Twitch, który służy do streamingu z gier na żywo. W 2014 roku Twitch został kupiony przez Amazon za cenę 1.1 miliarda dolarów!
Tymczasem e-sport z wyścigami dronów wiąże całkiem sporo. W obu przypadkach największą przyjemność czerpią sami uczestnicy rozgrywki, ale nie przeszkadza to innym, by obserwować z wypiekami na polikach całą rywalizację np. poprzez Internet (co jest możliwe również w przypadków „racing drones”). Co więcej obie dyscypliny zyskują wciąż nowych fanów i choć drony to rzecz zdecydowanie nowsza niż gry komputerowe, cenowy próg wejścia do tej dziedziny rozrywki jest w zasadzie porównywalny z zakupem komputera i gier. Mogą to robić zarówno dorośli jak i dzieci. W obu przypadkach jest to zdrowa rywalizacja, w której wygrywa gracz lepszy lub taki, któremu sprzyjało nieco więcej szczęścia. No i jest jeszcze jedna zaleta – wyścigi dronów zmuszają do wyjścia z domu i zachęcają do spotkań z innymi pasjonatami tego sportu – spotkań w realu, a nie w świecie wirtualnym.
Jeśli zatem wyścigi dronów powtórzą ścieżkę rozwoju e-sport’u, staną się potężnym biznesem z jeszcze większym finansowym zapleczem. Jednak odpowiedź na pytanie „czy faktycznie do tego dojdzie?” wciąż jest niewiadomą. Wielu wróżyło podobną karierę „walkom robotów”, które swój początek miały na przełomie lat 1990 i 2000. Ostatecznie stały się rozrywką dla dość małego grona uczestników i obserwatorów. Jednak trzeba uczciwie przyznać, że walki robotów nigdy nie miały takiego finansowania jak odbywające się po raz pierwszy w tym roku imprezy w Dubaju lub na Hawajach. Jeśli włożone pieniądze przełożą się na dużą oglądalność, to znajdą się sponsorzy z jeszcze większym budżetem. Skorzystają również na tym sami zawodnicy – ci najlepsi z pewnością będą mogli liczyć na konkretne wynagrodzenie za wysokie miejsca na podium.
Linki do wydarzeń:
Jeśli treść powyższego artykułu była dla Ciebie przydatna lub ciekawa możesz postawić mi kawę, którą uwielbiam i motywuje do dalszego pisania ;)
Brak komentarzy